Przeszukując internet, znalazłyśmy aplikację o nazwie Randonautica. Pokazuje ona losowo ciekawe miejsca.

Zastanawiałyśmy się, czy nie pójść do któregoś z nich. Celem tej aplikacji jest zachęcić kogoś, by spojrzał na miejsca, na które najprawdopodobniej nie zwróciłby uwagi.

Jednak z drugiej strony aplikacja nie ma zbyt wielu reklam i jest darmowa, czyli tak jakby została zrobiona bez celu.

            Ktoś mógłby powiedzieć: szkoda czasu, ale jednak tajemnica przyciąga, ciekawość nie daje spokoju, przez co nam się wydaje, że wcale nie marnujemy czasu

 - ryzyko wchodzenia do nieznanych miejsc i wiążąca się z nim ekscytacja powodują, że chcemy się tam znaleźć.

Nie myślimy o tym, jakie to niebezpieczne, bo może się coś zapaść, może zapaść zmrok, a wtedy trudniej wyjść, tym bardziej że większość tych miejsc znajduje się w zaroślach.

            Napisałyśmy do wujka - informatyka z zapytaniem, co sądzi o tej aplikacji. Odpisał: Mało o niej wiadomo, nie wygląda na nic złego ale jakichś prywatnych danych albo całodobowego dostępu do lokalizacji bym jej nie dawał.

Posłuchałyśmy. Dałyśmy jej dostęp ograniczony. Aplikacja wskazała nam jednopiętrową kamienicę przy ulicy Korczoka (obok Lidla).

Pogoda była zła. Popatrzyłyśmy się na siebie i na ułamek sekundy się zawahałyśmy. Tylko na ułamek… Było tam wiele pajęczyn i polnych pająków.

Nagle na parterze rozległ się huk! Jedna z nas upadła. Na szczęście nic jej się nie stało oprócz delikatnej ranki. Niestety, pajączek ucierpiał.

Wiktoria Biziewska, Katarzyna Surma

 

pajaczek

Tajemnicze miejsca przyciągają, nawet gdy strzegą ich takie pajączki… Rys. Katarzyna Surma

16.10.2020 piątek

Dom. Budzę się, wstaję i patrzę na zegarek - 5:59.

Dopiero? Jak wcześnie, jeszcze tyle czasu! Ach, mogę sobie pograć. Jest luz.                   

Godzina i jedna minuta później - dokładnie 7:00

Nagle okazuje się, że mam tylko dziesięć minut, bo o 7:10 zaczyna się WDŻ! Oczywiście zdążę zjeść śniadanie. Ubrany jestem od pobudki, wystarczy że wezmę plecak i maskę. I nagle widzę, że nie jestem spakowany: brakuje matematyki, polskiego, angielskiego, z którego dzisiaj jest test, ale oczywiście nie miałem czasu się przygotować, informatyki, techniki, historii, piórnika, śniadaniówki ze śniadaniem, wody... A więc pakuję trzy aktimele, nalewam kranówę do butelki, pakuję podręcznik i zeszyty i lecę. Za drzwiami przypomina mi się, że nie wziąłem charakterystyki na polski. No więc wracam...

Godzina 7:09 - jedna minuta do lekcji

Szkoła. Na szczęście się nie spóźniłem.

Polski. Na lekcji nie ma furory, ale koledzy zawsze rozweselą lekcję. O, właśnie jeden wyciąga z plecaka rosół i zaczyna wciągać. Zapachu narobił i smaku… Tak patrzę na niego i na rosół i coś zaczyna mi burczeć w brzuchu. Tak jadł, że aż rozlał! Tak się zdziwił, że oczy prawie wyleciały mu z orbit. A mnie nadal burczy…

WDŻ. Lekcja nudna jak szkoła. Zresztą czego się spodziewać po gadaniu przez 45 minut o przyjaciołach... Jest cicho, na lekcji cztery osoby na krzyż. Wszyscy przysypiają. Drzemkę kończy nam dzwonek - nie wiedzieć czemu podwójny.

Matematyka. Dzwoni dzwonek, tym razem tylko jeden. Zaczyna się lekcja. Siedzę teraz w ostatniej ławce, a nie pierwszej. Nic nie widzę, nie słucham, nic nie rozumiem. Otwieramy książki i pani dalej nawija. I nagle patrzę, a tu kolega obcina mi kawałek podręcznika.

17.10.2020 sobota

Dom. Ach, sobota, wolne! Nic, tylko leżeć i grać. Ale nie, bo mama zmusi cię do robienia czegokolwiek, a babcia dołoży jeszcze więcej! No super, ale później nie możesz zasnąć do 2:00, a następnego dnia budzisz się zamiast o 6:00 to o 10:00.

Błażej Telbyło

       Dlaczego opinie innych częściej nas ranią niż uskrzydlają Foto autor copy

Są osoby, które nie mają większych problemów niż jedynka w matmy, ale są też takie, które nie chcą chodzić do szkoły, bo się boją: starszych kolegów, swojej klasy, wpisów w mediach społecznościowych.

Kątem oka: Wychodzisz z domu, nie mówiąc o tym nikomu?

Camila: Nie.

Dlaczego?

Camila: Bo wtedy czuję się niepewnie.

Czy przyjaciele mają dobry wpływ na ciebie?

Camila: Myślę, że większość ma, ale niestety zdarzają się tacy, którzy namawiają mnie do złego. Jednak nie zrywam tych znajomości, bo po prostu lubię te osoby. Szkoda, że to uczucie jednokierunkowe...

            Na przykład: idziesz do szkoły i przychodzi ci powiadomienie z grupy, a tam zdjęcie z niezbyt miłym wpisem o tobie: Boże, wygląda  jak z horroru, nie wierzę, że ktoś taki chodzi ze mną do klasy. I już nie za dobrze się czujesz, jakby wszyscy to widzieli. Klasa się z ciebie śmieje, a tobie odechciewa się chodzić do szkoły. Tracisz kontakt z przyjaciółmi, a później zostajesz z tym sama. Mówisz o tym rodzicom, a oni nic nie robią. Nie masz komu się wyżalić. Siedzisz w ławce, a za plecami słyszysz komentarze: Jaką ona jest kujonką, myśli, że coś osiągnie w życiu. Śmieją się. Myślisz: Tak naprawdę jest.   Idziesz korytarzem, ktoś cię popycha i robi ci zdjęcie. Nie wiesz, kto to był. Następnego dnia znów na grupie nowe zdjęcie i tekst: Ona jest taka gruba, że nie potrafi się utrzymać na nogach! I znów to samo, znowu się śmieją. Zamykasz się w sobie, nie potrafisz już normalnie rozmawiać z ludźmi.

            Idziesz do domu, a tam rodzice się kłócą.

            Idziesz do swojego pokoju i nie wiesz, co zrobić. Najchętniej byś zniknęła.  

Anna Nawrat i Alicja Kowolik

Wbrew pozorom nieśmiałość może być groźna Foto autor

Deszczowy poranek pierwszego września. Z otwartym parasolem zacząłem biec ku przystankowi tramwajowemu, bo nie miałem najmniejszego zamiaru się spóźnić do nowej szkoły. Co by pomyśleli o mnie nowi koledzy i nauczyciele?

Prędko wgramoliłem się do tramwaju. Wycieńczony już na początku dnia przez lęk, rozwaliłem się na jednym z siedzeń. Nic jednak to nie pomogło. Niepokój wzrastał z każdym przejechanym metrem. Przez to przygniatające uczucie prawie przegapiłem mój przystanek. Na szczęście nogi podporządkowały się mojej woli i powiodły mnie ku szkole. W połowie drogi zdałem sobie sprawę, że nie zabrałem z wagonu swojego parasola…

            Od razu wpadłem w tłum i wraz z nim wszedłem do holu. W auli zająłem miejsce. Mogłem odpocząć. Myśli jednak wciąż mnie dręczyły. Otoczyły mnie i oplotły lękiem, abym nie mógł oddychać. Mówiły mi, że nikt mnie nie polubi ani nie pokocha. Przekrzykiwały się, odkrywając moją każdą najmniejszą wadę. Śmiały się, a ja siedziałem bezradny pośrodku.

            Gdy usłyszałem, że dyrektor wyczytał moje nazwisko, znowu poczułem łomot serca. Chwilę później wszyscy się rozeszli do swoich klas, a ja zostałem sam. Niestety nie na długo. Musiałem znaleźć moją klasę. Na szczęście w pustym korytarzu nie zajęło mi to dużo czasu. Otworzyłem drzwi i...

Poczułem na sobie trzydzieści obserwujących mnie par oczu. Powoli przeszedłem do mojego stolika. Znów poczułem bębnienie w moim ciele. Jak przez mgłę usłyszałem głos sąsiada:

- Jestem Rafał.

- Szymon - odpowiedziałem.

Poczułem że moje myśli ucichły. Łańcuchy strachu opadły, a ja znów mogłem odetchnąć. Dotarło do mnie, że przejmowanie się cudzą opinią nic mi nie da. Mogę być sobą!

Opisana tutaj historia to klasyczny przykład nieśmiałości. Każdy z nas spotkał chociaż jedną taką osobę: cichą, wycofaną, wyraźnie przestraszoną nagłym rozpoczęciem rozmowy. Często postrzega się takich ludzi jako niemających zatrudnienia w zawodach, które wymagają występowania przed publicznością. Wbrew tej opinii osób nieśmiałych w takich branżach jest jednak całkiem sporo. Doskonałym przykładem są chociażby Maciej Orłoś, Mahatma Gandhi, Amy Winehouse czy Florence Welch. Oczywiście muszą sobie z tym jakoś radzić. Niektórzy, tak jak Orłoś czy Gandhi, po prostu stawiają stresowi czoła, a z czasem nieśmiałość sama zanika. Inni jednak, tak jak Amy Winehouse i Florence Welch, zaczynają stosować używki. A wtedy jest to walka dwóch na jednego. Wtedy albo może nastąpić moment, w którym zacznie się walczyć i z nieśmiałością, i z używkami – tak jak Florence Welch, albo nastąpi tragedia, jak było w przypadku Amy Winehouse.

Jednak czasami może to przybrać jeszcze inną formę, jaką jest fobia społeczna. To zaburzenie sprawia, że lęk odczuwany jest częściej i o wiele intensywniej. Ludzie nim dotknięci zaczynają odczuwać strach przy spotkaniu rodziny czy przyjaciół, a czasami ograniczają wychodzenie z domu do niezbędnego wyjścia po zakupy.  Wszystko to wynika z irracjonalnie powiększonej obawy, że społeczeństwo ich otaczające tylko czeka na potknięcie, by później móc je wypominać aż do śmierci. Tutaj już nie ma wyjścia poza pomocą psychologa i długą terapią. Opisany wcześniej Szymon miał szczęście - szybko zrozumiał, na czym polega jego problem. Tobie, Czytelniku, też tego życzę.

Mateusz Kołaczyński

 

Dlaczego opinie innych częściej nas ranią niż uskrzydlają Foto autor

Ostatnio w szkole sporo rozmawialiśmy o tolerancji. Czytaliśmy teksty na ten temat. Dowiedzieliśmy się, żę mnóstwo osób na wózku inwalidzkim lub wyznających inną religię spotyka się z brakiem akceptacji.

Nauczycielka zapytała nas, co byśmy zrobili, gdybyśmy zobaczyli, że jakaś osoba jest wyzywana. Wszyscy odpowiedzieli, że oczywiście stanęliby w jej obronie. Czy na pewno?

            Przez kilka miesięcy Janusz był ofiarą nietolerancji, głównie z tego powodu, że nie zachowywał się jak wszyscy (miał różne tiki). Koledzy wyzywali go od debilów, zboczeńców (dlaczego akurat od zboczeńców?!). Byli to właśnie ci, którzy na lekcji krzyczeli, że są tolerancyjni i pomogliby każdemu. Za każdym razem, gdy go wyśmiewali, Janusz czuł smutek i złość, bo myślał, że to prawda: że jest gorszy, że do niczego się nie nadaje. Kiedyś interesował się magią, a mianowicie wierzył, że istnieje. Kiedy koledzy dowiedzieli się o tym, zaczęli się śmiać. On również nie był aniołkiem. Czasami też komuś tak dogadywał. Chciał w ten sposób wyładować złość.

            Niedawno gnębiciele znaleźli sobie nowy obiekt drwin, a Janusza zostawili w spokoju. Co prawda poczuł ulgę, lecz myśl, że jest gorszy pozostała.

            Dlaczego ludzie myślą, że są dobrzy i otwarci, a tak naprawdę nie są?                    B. K.

OGNISKO PRACY POZASZKOLNEJ NR 4 W ZABRZU „Centrum Edukacji Twórczej” (OPP4 „CET”) powołane w wrześniu 1968 r. w Zaborzu, od 1998 r. działa na Porembie, jest samorządową placówką wychowania pozaszkolnego.