Deszczowy poranek pierwszego września. Z otwartym parasolem zacząłem biec ku przystankowi tramwajowemu, bo nie miałem najmniejszego zamiaru się spóźnić do nowej szkoły. Co by pomyśleli o mnie nowi koledzy i nauczyciele?
Prędko wgramoliłem się do tramwaju. Wycieńczony już na początku dnia przez lęk, rozwaliłem się na jednym z siedzeń. Nic jednak to nie pomogło. Niepokój wzrastał z każdym przejechanym metrem. Przez to przygniatające uczucie prawie przegapiłem mój przystanek. Na szczęście nogi podporządkowały się mojej woli i powiodły mnie ku szkole. W połowie drogi zdałem sobie sprawę, że nie zabrałem z wagonu swojego parasola…
Od razu wpadłem w tłum i wraz z nim wszedłem do holu. W auli zająłem miejsce. Mogłem odpocząć. Myśli jednak wciąż mnie dręczyły. Otoczyły mnie i oplotły lękiem, abym nie mógł oddychać. Mówiły mi, że nikt mnie nie polubi ani nie pokocha. Przekrzykiwały się, odkrywając moją każdą najmniejszą wadę. Śmiały się, a ja siedziałem bezradny pośrodku.
Gdy usłyszałem, że dyrektor wyczytał moje nazwisko, znowu poczułem łomot serca. Chwilę później wszyscy się rozeszli do swoich klas, a ja zostałem sam. Niestety nie na długo. Musiałem znaleźć moją klasę. Na szczęście w pustym korytarzu nie zajęło mi to dużo czasu. Otworzyłem drzwi i...
Poczułem na sobie trzydzieści obserwujących mnie par oczu. Powoli przeszedłem do mojego stolika. Znów poczułem bębnienie w moim ciele. Jak przez mgłę usłyszałem głos sąsiada:
- Jestem Rafał.
- Szymon - odpowiedziałem.
Poczułem że moje myśli ucichły. Łańcuchy strachu opadły, a ja znów mogłem odetchnąć. Dotarło do mnie, że przejmowanie się cudzą opinią nic mi nie da. Mogę być sobą!
Opisana tutaj historia to klasyczny przykład nieśmiałości. Każdy z nas spotkał chociaż jedną taką osobę: cichą, wycofaną, wyraźnie przestraszoną nagłym rozpoczęciem rozmowy. Często postrzega się takich ludzi jako niemających zatrudnienia w zawodach, które wymagają występowania przed publicznością. Wbrew tej opinii osób nieśmiałych w takich branżach jest jednak całkiem sporo. Doskonałym przykładem są chociażby Maciej Orłoś, Mahatma Gandhi, Amy Winehouse czy Florence Welch. Oczywiście muszą sobie z tym jakoś radzić. Niektórzy, tak jak Orłoś czy Gandhi, po prostu stawiają stresowi czoła, a z czasem nieśmiałość sama zanika. Inni jednak, tak jak Amy Winehouse i Florence Welch, zaczynają stosować używki. A wtedy jest to walka dwóch na jednego. Wtedy albo może nastąpić moment, w którym zacznie się walczyć i z nieśmiałością, i z używkami – tak jak Florence Welch, albo nastąpi tragedia, jak było w przypadku Amy Winehouse.
Jednak czasami może to przybrać jeszcze inną formę, jaką jest fobia społeczna. To zaburzenie sprawia, że lęk odczuwany jest częściej i o wiele intensywniej. Ludzie nim dotknięci zaczynają odczuwać strach przy spotkaniu rodziny czy przyjaciół, a czasami ograniczają wychodzenie z domu do niezbędnego wyjścia po zakupy. Wszystko to wynika z irracjonalnie powiększonej obawy, że społeczeństwo ich otaczające tylko czeka na potknięcie, by później móc je wypominać aż do śmierci. Tutaj już nie ma wyjścia poza pomocą psychologa i długą terapią. Opisany wcześniej Szymon miał szczęście - szybko zrozumiał, na czym polega jego problem. Tobie, Czytelniku, też tego życzę.
Mateusz Kołaczyński