16.10.2020 piątek
Dom. Budzę się, wstaję i patrzę na zegarek - 5:59.
Dopiero? Jak wcześnie, jeszcze tyle czasu! Ach, mogę sobie pograć. Jest luz.
Godzina i jedna minuta później - dokładnie 7:00
Nagle okazuje się, że mam tylko dziesięć minut, bo o 7:10 zaczyna się WDŻ! Oczywiście zdążę zjeść śniadanie. Ubrany jestem od pobudki, wystarczy że wezmę plecak i maskę. I nagle widzę, że nie jestem spakowany: brakuje matematyki, polskiego, angielskiego, z którego dzisiaj jest test, ale oczywiście nie miałem czasu się przygotować, informatyki, techniki, historii, piórnika, śniadaniówki ze śniadaniem, wody... A więc pakuję trzy aktimele, nalewam kranówę do butelki, pakuję podręcznik i zeszyty i lecę. Za drzwiami przypomina mi się, że nie wziąłem charakterystyki na polski. No więc wracam...
Godzina 7:09 - jedna minuta do lekcji
Szkoła. Na szczęście się nie spóźniłem.
Polski. Na lekcji nie ma furory, ale koledzy zawsze rozweselą lekcję. O, właśnie jeden wyciąga z plecaka rosół i zaczyna wciągać. Zapachu narobił i smaku… Tak patrzę na niego i na rosół i coś zaczyna mi burczeć w brzuchu. Tak jadł, że aż rozlał! Tak się zdziwił, że oczy prawie wyleciały mu z orbit. A mnie nadal burczy…
WDŻ. Lekcja nudna jak szkoła. Zresztą czego się spodziewać po gadaniu przez 45 minut o przyjaciołach... Jest cicho, na lekcji cztery osoby na krzyż. Wszyscy przysypiają. Drzemkę kończy nam dzwonek - nie wiedzieć czemu podwójny.
Matematyka. Dzwoni dzwonek, tym razem tylko jeden. Zaczyna się lekcja. Siedzę teraz w ostatniej ławce, a nie pierwszej. Nic nie widzę, nie słucham, nic nie rozumiem. Otwieramy książki i pani dalej nawija. I nagle patrzę, a tu kolega obcina mi kawałek podręcznika.
17.10.2020 sobota
Dom. Ach, sobota, wolne! Nic, tylko leżeć i grać. Ale nie, bo mama zmusi cię do robienia czegokolwiek, a babcia dołoży jeszcze więcej! No super, ale później nie możesz zasnąć do 2:00, a następnego dnia budzisz się zamiast o 6:00 to o 10:00.
Błażej Telbyło